Zastanawiam się, gdzie pogubiłam kolory. Ponownie jedyne akcenty kolorystyczne, jakie rzucają się w oczy to czerwone usta i kolczyk. W sobotę spytano mnie, czy nie idę na pogrzeb.. Swój? Nie. Na moim pogrzebie ubiór będzie zupełnie nieistotny, a to z racji tego, iż chcę być skremowana. Akurat niczego nie jestem pewna, jak tego. Oj. Zawiało chłodem, może zmieńmy temat i nacieszmy się ostatnimi dniami lata.. :)
Wariacje z koszulami trwają. Tę lubię nosić luźno (nie "pakuję" jej w spodnie), ponieważ jest niesamowicie zwiewna, dlaczego więc nie dać jej popowiewać:) Połączyłam ją z mocniejszym akcentem spodni, aby całość nie była zbyt romantyczna, a już na pewno nie tak romantyczna, jak idea przypinania kłódek. O co chodzi? Na moście gdzie robione były zdjęcia, zakochani przypinają kłódki z wygrawerowanymi imionami, a kluczyk wyrzucają do rzeki, na znak wiecznej miłości.... ;-)))
Tiaa, prawie jak na Titanicu, tylko czystość wody coś nie ta... :)
fot: Marek Makowski
koszula - sh
gorset - esotiq
spodnie - zara
naszyjnik (odwrócony tyłem do przodu) - kappahl
bransoletki - kappahl
P.S. 2 Podtrzymajmy klimat pogrzebów, titaniców, czarnych ubrań, a co!;>
The Loveliers, bez happy endu:)))