To co ujrzałam dziś wieczorem, nie może pozostać bez komentarza. Najnowsza jesienno-zimowa kolekcja Alexandra McQueena sprawiła, że zaniemówiłam. Odnoszę wrażenie, że prócz wyniesienia na piedestale nieśmiertelnej już pepity, posunął się on już do totalnej wariacji na jej temat! Mało tego, ukazuje także, że wybiegi już dawno stały się miejscem, gdzie nie tylko piękno ma swoje miejsce. Piękno, które jak wiadomo jest pojęciem względnym, posiada jednak ogólne, najczęściej przypisywane cechy np. symetria, proporcja, ład, lub ogólnie rzecz ujmując można je nazwać swoistą przyjemnością wzrokową. Jak możliwe zatem, że na wybiegach idealne, symetryczne, po prostu piękne modelki zostają oszpecone do granic możliwości? Zapewne większość z nich chciałyby wyglądać pięknie, ale już od dawna wiadomo, że brzydota potrafi fascynować bardziej niż piękno, wywoływać trwalsze i silniejsze emocje. Jak dać się zapamiętać, wśród tak wielu wybornych projektantów i kolekcji? Zastanowiłam się właśnie, ile tak naprawdę pięknych ubrań z pokazów zapamiętałam z czasopism, Internetu i z jakimi szczegółami? Czy zapadną mi w pamięć tak mocno, jak wygląd modelek, który ukazuje, że jednak to brzydota nie liczy się z ograniczeniami, z możliwościami, z niczym? Gdzie i czy w ogóle są jakieś granice - konwencji, obyczaju? Ile można pokazać?
Nie przypadkowo, moim zdaniem w wyglądzie modelek tego pokazu, wyszukałam dwa szczególne atrybuty… Pierwszy: charakterystyczne usta Amandy Lepore. Dla niektórych jest ucieleśnieniem brzydoty, dla innych jest ikoną pełną seksapilu. Amanda była kiedyś mężczyzną, obecnie jest ikoną transseksualistów, modelką, performerką. Jej z pewnością charakterystyczna, plastyczna/plastikowa twarz nie pozostawia nikogo obojętnym, stała się muzą jednego ze słynniejszych fotografów na świecie, Davida LaChapelle, reklamuje multum rzeczy, występuje nawet w teledyskach Tigi :). Dochodzę więc do paradoksu, że siła brzydoty jest niepoznana/poznana:)
Drugim atrybutem modelek z pokazu są charakterystyczne nakrycia głowy. To skojarzenie, nie wiem jak wam, ale mnie kojarzy się jednoznacznie z nakryciami głowy innej znanej postaci. I tu, z całym szacunkiem, nie mam na myśli Pani Hanki Bielickiej, ale fenomenalną Grace Jones . Modelka, piosenkarka, aktorka, ikona ikon, żywa legenda, prawie, że dziewczyna Bonda i Bóg wie kto jeszcze, z chęcią zakłada na siebie, wydawać by się mogło niestworzone, odważne konstrukcje. Naprawdę gratuluję wyobraźni, kto widział ją chociaż raz w akcji, wie o co chodzi. Najistotniejsze jest to, że jej charakterystyczna twarz z ostrymi rysami oraz idealne, zdyscyplinowane ciało zapracowało sobie na miano tak pięknego, że teraz może robić z nim co chce, jak chce i kiedy chce. Może je oszpecać, udziwniać strojami, makijażem, czymkolwiek pozostając piękną właśnie w tych metamorfozach. Genialne.
Po tej dość obszernej refleksji na temat pokazu kolekcji Alexandra McQueena, mój płaszcz w chanelską pepitę przedstawiam w stonowanej formie, tak dla wyrównania;)
płaszcz - zoe
sweter - h&m
spodnie - louis vuitton jeans/ sh
No ja zdecydowanie wolę Twoje, stonowane wydanie.
OdpowiedzUsuńTe modelki budzą grozę-ale to już typowe dla McQueena..za to Twoje wydanie jest o wiele bardziej interesujące.Ja osobiście bardzo lubię pepitkę-nie przypuszczałam,że znów wraca do łask;)pozdarwiam
OdpowiedzUsuńps-śliczne zdjęcia i płaszczyk
McQueen jest Bogiem. Pamiętam jak dostałem pierwszego dzięki niemu orgazmu. Zrobił na wybiegu pokaz w deszczu. Brała w nim udział Kate (chyba nie muszę mówić jaka). To było coś wspaniałego. Rozmyte makijaże, poprzyklejane do ciał modeli i modelek ubrania, czysty, perwersyjnie szczery sex. Wtedy się w nim zakochałem jako wizjonerze.
OdpowiedzUsuńHmmm upiorne kolekcje niczym mają się do rtw, mody na ulicach! Często trzeba odróżnić modę dla ludzi od mody dla sztuki! Pepitka wraca do łask! Nieźle bo czeka na mnie w szafie stary płaszczyk w tym samym motywie ;-) Świetne fotki, świetne tło ;-) świetna refleksja ;-)
OdpowiedzUsuńKolekcja na NIE, Ty - wielkie TAK, TAK, TAK!!!
OdpowiedzUsuńChoć po dłuższym zastanowieniu się stwierdzam, że pewne elementy z tej kolekcji bym podprowadziła np. rajstopy w kurzą stopkę :)
boska pepitka :)
OdpowiedzUsuńPiękne masz ściany (u Ciebie w domu?), piękne zdjęcia z ukośnym światłem. I podpisuję się pod Twoim tokiem rozumowania o kolekcji :)
OdpowiedzUsuńpreferuję Twoją wersję pepitki, płaszcz jest rewelacyjny
OdpowiedzUsuńPiękny płaszczyk :D
OdpowiedzUsuńRacja modelki trochę przerażają, ale uwielbiam takie wariacje! Ja noszę pepitkę na butach i chuście, ale już mam upatrzoną bluzkę z bufkami w pepitkę!
OdpowiedzUsuńA Twoja kurtka -bardzo fajna!
bardzo podoba mi się twoja analiza tej kolekcji:) świetnie wychwyciłaś szczegóły,
OdpowiedzUsuńz tej kolekcji oprócz pepity byłam pod wrażeniem czarno-czerwonej stylizacji. Makijaż....nie przypadł mi do gustu, ale jak wiadomo "gusta" to rzecz subiektywna.
Dodam jeszcze, że pośród tego całego piękna, które nas otacza i do którego dążymy, brzydota jest bardziej zauważalna i częściej zapamiętuje się brzydotę:)
Dziękuję za miłe słowa, ciesze się, że mogę usłyszeć wasze opinie.
OdpowiedzUsuńFetysz: masz link, zdjęcia do tego pokazu?:)
Podszewka: racja, nieźle wyglądałyby ulice, gdyby było inaczej..
Pola: w domu rodzinnym w pokoju dziennym:)
Ewcia: racja, takie usta zostawmy tylko dla Amandy;)
POZDRAWIAM!
co do wariacji na temat pepity - przyszły mi do głowy grafiki M.C. Eschera - np. ta http://cournot.u-strasbg.fr/users/ppc/LW306.jpg
OdpowiedzUsuńFlex - zajebista!
OdpowiedzUsuń